pasek z losowym zdjęciem

prof. dr hab. Anna Goebel o Magdalenie Abakanowicz


Moja znajomość z prof. Magdaleną Abakanowicz trwała ponad cztery dekady, różna była jej intensywność. Wszystko rozpoczęło się na początku lat 70-tych, gdy studiowałam w poznańskiej uczelni w Pracowni Gobelinu, którą Abakanowicz prowadziła od połowy lat 60. Po uzyskaniu dyplomu w 1977 roku Pani Profesor zaproponowała mi asystenturę. Propozycję przyjęłam z radością, z zaskoczeniem, ale i z obawą, czy podołam tak dużej odpowiedzialności. Szybko okazało się, że pracownia stała się dla mnie najważniejszym miejscem w moim życiu.
Praca pedagogiczna prof. M. Abakanowicz w Poznańskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie Uniwersytet Artystyczny) rozpoczęta w 1965 roku, była efektem działań rektora Stanisława Teisseyra, który w tym czasie dokonał restrukturyzacji uczelni reaktywując Wydział Malarstwa, Grafiki i Rzeźby obok istniejącego już Wydziału Architektury Wnętrz. Do współpracy zaprosił kilka wybitnych indywidualności artystycznych z różnych ośrodków. Wśród nich znalazła się Magdalena Abakanowicz, której twórczość była rozpoznawalna w świecie sztuki, był to moment, kiedy otrzymała Grant Prix na Międzynarodowym Biennale w San Paulo. Do tamtego czasu pracownia tkaniny posiadała charakter utylitarny i funkcjonowała w obrębie wydziału projektowego. Prof. Magdalena Abakanowicz stworzyła pracownię, gdzie niekonwencjonalne, nowatorskie myślenie o tkaninie zmieniło całkowicie dotychczasowy charakter tego miejsca. Pracownia skupiała studentów z różnych wydziałów, z różnych lat studiów oraz stażystów zagranicznych. Było w niej miejsce na eksperyment i rozwój osobowości twórczej. W tym czasie trudno było znaleźć pracownię, gdzie panowałaby taka wolność myślenia, tworzenia, po prostu niczym nieskrępowana otwartość. Nasze spotkania i rozmowy na trwale zapisały się w mojej pamięci. Nadal aktualne i przypominane są jej powiedzenia” … sztuka powinna być sposobem egzystowania, nie zawodem. Musi stać się snem, marzeniem, ryzykiem…Technika jako narzędzie służy do wyrażania proponowanej przez siebie wizji świata”. Mówiła, że reguły są po to, aby je przekraczać. Prof. Magdalena Abakanowicz była niezależnym pedagogiem o ogromnym autorytecie, ale przy pozornym dystansie emanowała ciepłem i życzliwością. Czekaliśmy na nią. Przygotowaliśmy się na jej przyjazdy. Było gruntowne sprzątanie, były kwiaty, farbiarnia zamieniała się w miejsce do gotowania prostych posiłków, a od momentu, kiedy pokoje gościnne zamieniono na biura, kantorek przy pracowni spełniał rolę jej sypialni. Wizyty Pani Profesor w pracowni były dla nas czasem wyjątkowym, rodzajem święta. Panowała atmosfera pracowitości, bywało wesoło, choć czasami też nerwowo. Jej charyzmatyczna osobowość przyciągała studentów z wielu krajów Europy, Japonii, Australii, Nowej Zelandii, USA, Meksyku. Muszę podkreślić, że w tym czasie studiowanie obcokrajowców w Polsce było rzadkością. Ich obecność przybliżała nam inny świat, wtedy dla nas niedostępny, byliśmy szczęściarzami, bo dzięki sławie Magdaleny Abakanowicz świat przyjeżdżał do nas. Mieliśmy kontakt z różnymi kulturami, poznawaliśmy ich tradycje. Czasami stażyści gotowali regionalne potrawy. Produkty kupowali za dolary w sklepie o nazwie PEWEX lub je przywozili. Japonka organizowała ceremonię parzenia herbaty, pokazywała rytuał ubierania kimon – demonstrując na każdym z nas. Było domowo, można powiedzieć, że tworzyliśmy taką artystyczną rodzinę. Wielokrotnie przyjaźnie przeradzały się w trwałe związki. Ale najważniejsza była praca. Profesor Abakanowicz nie prowadziła typowych zajęć. Były rozmowy o różnych materiach, o formie, skali, opowieści z podróży, zadziwienie naturą, życiem. Prace powstałe w pracowni były wynikiem dyskusji, wspólnych i indywidualnych. Na początku lat 80 tych wprowadziłyśmy tzw.” szybkie działania”, które rozwijały wyobraźnię, były przerywnikiem przy wolno powstających realizacjach tkanych. Pamiętam doświadczenia z wodą. Abakanowicz zainicjowała dyskusję o jej ujarzmianiu. Zamykaliśmy więc wodę w foliowych tunelach o zróżnicowanych średnicach i badaliśmy jej zachowanie. Obserwowaliśmy jej płynność, zmienność kształtu, relację ze światłem i różnymi powierzchniami. Pobyty Abakanowicz w Poznaniu były krótkie, ale niezwykle intensywne, skupione na pracy ze studentami; na dyskusjach, korektach. Atmosfera w pracowni zawsze była nasycona szczególną wiarą w sens pracy i poszukiwań twórczych. To miejsce było unikalne, nie tylko w skali naszej uczelni, ale także innych akademii. Pani Profesor uważnie, z dużą wnikliwością potrafiła słuchać, aby podążać za myślą czy ideą studenta, nigdy nie narzucała swoich preferencji. Pomimo, że rzeczywistość była szara to jednak motywacje twórcze młodych miały niezwykłą energię. Powstawały prace różnorodne, pod względem formy jak i artystycznego przekazu. Prof. Abakanowicz była dla nas stymulatorem, uczyła odwagi, ryzyka, a przede wszystkim myślenia kategoriami plastycznymi. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie są ważne podziały na dyscypliny artystyczne. Należało szukać swojego języka wypowiedzi artystycznej, eksperymentując i przekraczając własne granice. Indywidualne podejście do studenta i do jego zainteresowań obecnie jest oczywistością. Trzeba zdać sobie sprawę, że działo się to prawie 50 lat temu. W innej epoce.
Czas wspólnej pracy i wszystkie spędzone razem chwile bardzo silnie tkwią w mojej pamięci. Nasza współpraca była możliwa dzięki temu, że z jednej strony nasze myślenie i odczuwanie były podobne, a z drugiej różniłyśmy się na tyle by w jakiś sposób się uzupełniać. Miałyśmy do siebie całkowite zaufanie.
Kolejnym wyzwaniem dla mnie była współpraca przy realizacji Nierozpoznanych w poznańskim parku na Cytadeli oraz Agory dla Grant Parku w Chicago. Udział w tych projektach nie byłby możliwy, gdyby nie wcześniejsze wspólne doświadczenia, dzięki którym łączył nas szczególny rodzaj porozumienia. Były to dla mnie interesujące spotkanie na innej płaszczyźnie. Nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w realizacji tak dużych projektów plenerowych: począwszy od ich stawania się, poprzez kolejne zmiany aż po ostateczne ustawienie grupy. Rzeźby były realizowane w śremskiej Odlewni Żeliwa. Dla nas, ale też pracowników zakładu, było to poważne wyzwanie. Obie byłyśmy oczarowana potęgą i energią tego miejsca. Wielu problemów technicznych nie można by było rozwiązać, gdyby nie talent i pomysłowość formierzy. Abakanowicz powtarzała, że to dobra przestrzeń do tworzenia sztuki współczesnej, że powinna być dostępna dla artystów. W odlewni panował przyjazny klimat, chciało się wracać. Pani Profesor przyjeżdżała z dużym entuzjazmem i ciekawością jak postępują prace, co się wydarzyło podczas jej nieobecności. Trwały gorące dyskusje, rozmowy z pracownikami, podejmowanie kolejnych decyzji. Istotna była praca, ale zajmujące były też wspólne podróże z dworca kolejowego Poznań Główny do śremskiej Odlewni; rozmowy o studentach, pracowni, aktualnych wydarzeniach, obserwowanie zmienności pejzażu… W dużym skupieniu, a zarazem w największym napięciu pracowałyśmy przy ustawianiu rzeźb, każdy ruch był decyzją i miał swoje konsekwencje. Napisała mi „Aniu! dobrze było w tym wielkim napięciu przy budowie pierwszego modelu- potem cały czas, aż do ustawienia w zaprzyjaźnieniu z każdą postacią, trawnikiem i światłem, aż do znalezienia dokładnie tego czego chciałyśmy- zwartej gromady, z której oddalają się samotni w drodze do nikąd. Byłyśmy razem.” ( Magdalena Abakanowicz 24.II 2003)
Często dzwoniłyśmy do siebie, obie pamiętałyśmy o życzeniach świątecznych czy imieninowych. A kiedy przyjeżdżałam na Bzową do Warszawy zawsze byłam ciepło przyjmowana, zwykle spotkanie rozpoczynało się wczesnym obiadem, a później były opowieści. Gdy w grudniu 2006 roku i 2007 roku uległam poważnym wypadkom, Pani Profesor prawie codziennie dzwoniła do mnie do szpitala i bardzo mnie wspierała. Na Bzowej ponownie mogłam się pojawić wiosną 2008 roku, kolejne moje odwiedziny u Pani profesor kończyły się wspólnym spacerem, z czasem mogła pokonywać coraz krótszy dystans…
Dla mnie Magdalena Abakanowicz to artystka totalna, całkowicie oddana sztuce, również wyjątkowa pedagożka. Wiem na pewno, że na zawsze pozostanie autorytetem w świecie sztuki.
 
prof. dr hab. Anna Goebel
Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu
 

  Fundacja Marty Magdaleny Abakanowicz Kosmowskiej i Jana Kosmowskiego

pasek ze zdjęciem